opada zły strach,<br />
następne nowe narodziny,<br />
zbuntowany kwiat.<br />
Jak feniks z popiołów,<br />
powstaje,chce stać,<br />
podnosić głowe wysoko,<br />
brzmieć jak dziki wiatr.<br />
A miłość w nim płonie,<br />
pali się strach,<br />
usta jego i dłonie,<br />
żyje wszystko na tak.<br />
Ból odszedł,wspomnienie,<br />
mrok przestał się śmiać,<br />
odeszło w cień milczenie,<br />
dziś wolny jak ptak.<br />
Choć wie,<br />
wie nie od dziś,<br />
to mroczne co pękło,<br />
wciąż będzie go gryźć.<br />
A wtedy wykopie,<br />
słowami na tak,<br />
wspomnienia okropne,<br />
ten zgiełk,dziki wrzask.<br />
J tak już bez końca,<br />
przez wszystkie złe dni,<br />
w promieniach ze słońca,<br />
suszyć będzie łzy.