nie nakłuwa mrozem
rzędami uschłych choinek
życie w naparstku
piję łykami darowany koniak
na dnie spodziewam się piasku
niczego z głoszonych proroctw
pielęgnuję pnący groszek
ręce szukają swojego miejsca
w poprutych kieszeniach
staje się ważny deseń na dywanie
dłonie z wyraźną linią losu