gdy patrzą rozmazuję
próbę uśmiechu ukryte myśli
stanowią wyjątek bywają błękitne
przechodzę wpierw prawą nogą
ocieram się o deszcz
wątpliwości zacierają kontury
sens każdego odruchu
całuję wilgotny zmierzch
przechodzi przez okna dreszczem
ulica jest pusta światła lamp
barwią usta westchnieniem