nieduży ciepły
i odpadający tynk
z poddaszem
tam zawsze gnieździły się komary
często kąsały
pamiętam firanki
czerwone jak krew
wpadały opite z sąsiadami
był spokój i cisza
czasami skrzypiała podłoga
pijanego ojca
znałam obyczaje
nie wchodzić w drogę
niech śpi
mowiła mama
i głaskała brata po głowie
a teraz za zakrętem
ukrywa się śmierć
w rozpierdolonych murach
słyszę szyderczy śmiech