Przeistaczał złote zboża co je kołysze<br />
I wówczas<br />
Ciche drżenie ciszy<br />
I furkot basu życia spadający z nieba<br />
Przestraszona tym odkryciem<br />
Milknie pajęczyna<br />
I milczy bieg czasu<br />
<br />
To złotem obrosłe jesienne drzewa<br />
Zrzucając bogactwo w gniewie pieniącym<br />
Że już koniec balu<br />
Że już trzeba zasnąć<br />
I szklany oddech zamrozi tchnienia<br />
I ostudzi szczere złoto<br />
A rozbudzi srebrny kryształ zimy