Ale kwas! Ktoś głośno nagle wydarł koparę.
Aż silnik w maluchu zgasł.
To nie możliwe że pijak z pijaczką tak mogą w życiu brylować.
Codziennie wypad za miasto a innym razem balu królowa.
Ona niesforna z A de ha de on mistrz karate z par kin sonem.
Idą przez życie jedzą sałatę krochmalem się uraczają.
W nocy balanga dykta i spiryt w seans codzienny wkraczają.
Była Marycha Klej i Opryszczka Rzeżączka i cała świta.
Przyszłam pod koniec i zawyłam dosiadłam się do koryta.
Było przemiło zaśpiewaliśmy mój dawny protest song.
Aż po niedługiej chwili rozbrzmiał przecudny gong.
W drzwiach się pojawił Chara Kili bankrut spod ciemnej gwiazdy.
Oczy moje się w niego wpatrzyły jak dwie rozjechane Mazdy.
I klekotało coś w moim serduszku jakoś w duszy zawyło.
Miłość, na nią czekałam, jak jej nie było tak jej nie było.
Spóźniała się całe życie. Schłam wysuszona, zmarszczona.
W okraku i w koncie się położyłam straszliwe zawiedziona.
O gdybym tak mogła kogoś spotkać tak jak Żulia z Żulianem
Byłaby prze szczęśliwa jak pawian z drugim pawianem.