wzrasta do góry statua marzeń
a nad nią starzec wciąż trzyma pieczę
aby nie mogło się nic przydarzyć
choć matką głupich jest nadzieja
i na nią naiwnie poczciwcy liczą
starzec przysypia chochlik się śmieje
monety wrzuca przez okna dzieciom
te ucieszone zapominają o złym losie
na chwilę widzą w oknach nadzieję
lecz wszystko może przekreślić prosie
które na nogach się tylko chwieje
złe i niezdarne wkracza i niszczy
rozkrada co tylko może albo im dane
dziecko najmłodsze siedzi i piszczy
bo nie chce rozstać się z marcepanem
och gdyby tylko przyszła nadzieja
i dała znowu kilka wskazówek
po chwili patrzy się z boczku śmieje
bo jest na zawsze wśród smętnych główek