szerokim na metr
rozpycham się łokciami
w przestworzach jak ptak
ból stawów ból z nami
idę szeroką drogą
przede mną świat
wielki jak mały ja
pytam się ludzi
-co z nami?
widzę smutek kolejnych dni
-żyjemy mimo wad
-brakuje czegoś wielkiego
-ktoś opuścił nas
-mimo naszych nieszczerych słów
za późno już by modlić się do nieba bram
nadszedł czas zaciska nas pętla
duszę się widzę zepsuty świat
oddycham nieświeżym powietrzem
brakuje słów zalepiam prawdę z półsłów
by Bóg wysłuchać mógł
naszych próśb mimo wad
widziałem lepszy świat
byłem mały nie rozumiałem
wtedy Bóg słuchał mnie
prowadził po krawędzi jednej ze stron
wiedziałem i wiem że starą duszę mam
odejdę wcześniej czy później
nie wiem sam co wam podarować na szczęście