Takie małego ładnego sympatycznego
Z pyska dobrze mu patrzyło
Oczy takie ufne wielkie
Szczekał na mój widok , ogonem kręcił
Towarzysz codzienny , druh wierny
Łapami ślizgał się po domu
Wszędzie go było pełno
Nie zdążył przed drzwiami uciec
Przed życia pędem rozłożył szeroko ręce
Mokra plama została,
nóżkami jeszcze pożegnał się ze światem
rano go znalazłem, dziwnie sztywny nieobecny
jednak czasu dla niego nie miałem
praca wzywała , samochód czekał
dzieci psa nie znalazły , żona nie zauważyła
leżał za drzwiami spokojnie
obiad w pośpiechu niestrawiony
krzyki sąsiadów melodię grały
pewnej nocy tuż przed snem
żona o psiaka zapytała
zdziwiony brew podniosłem
jakiego psa?