Był sobie człowiek
Otwór miał, a jakże , gębowy
Dawniej prąd był mocą jego
Dawniej z tych szklanych okienek
Telewizorami zwanymi jego ludzie
Mówili dużo jak żyć , jak oddychać
Uczyli nas zębów szczotkowania
I jak z kłamstw tworzyć bukiety kwiatów
To było dawnej , dziadek mi opowiadał,
Bo telewizorów już nie ma
Drzewa są i owszem, ale bezlistne
Wszystko od razu zjadamy
Razu pewnego prąd odleciał w kosmos sobie
Nie wrócił już do nas
Wówczas ten człowiek,
co dobrotliwy twarzy wyraz miał
Gębę otwierał, a z niej zamiast słów ogień tryskał
Szybko straż wezwano, człeka zgaszono
Kilka kości zostało po nim
ludzie je zabrali w śmieciach schowali.
Bez ognia jakoś dziwnie im było, światła się bali
Nocami dyskusje śliną zabrudzone o twarzach
brudnych
Za dnia przycupnięci kłamstwem z łuków na oślep
Czasowników mi zabrakło, dziadzio zmęczony
W zadumę popadł, prądowe wspomnienia gardło
zdusiły
Mnie tylko horyzont nagi został i plan na dziś
Kogo by tu wydoić wraz