przed ambicjami wyciągniętymi z rynsztoku szczęścia,
skryłam się za rąbkiem cudzego lęku,
za broń mając tylko własne nieszczęścia.
Dopadła mnie jednak płonąca nadzieja,
w popiół obracając moje zwątpienia,
a ja raniąc się o odłamki cudzej życzliwości,
biegłam już w ogień, szukając ukojenia.
Będąc coraz bliżej wiecznej rozpaczy,
poczułam wspomnienia bliskiej mi osoby,
odwróciłam się powoli, skierowałam ku nicości,
oddając jej w opiekę moją chwilę słabości.
Dziś otworzyłam oczy,
i patrzę tak samo,
to nie minie nagle,
ale coś się zatrzymało...