na krześle uśpiony
zmęczony potwornie zły
schylony nad dłońmi
zamyślony spracowany
dzień jak każdy taki podobny
weekendy spokojne
na spacerze na rowerze
spędzony czas z żoną
dzieci wokół czworo
za zakrętem niewiadoma
skończony wypoczynek
od nowa Polska ludowa
nie ma przebaczenia
nikt nie liczy na powrót Jezusa
praca praca w kościele taca
wszędzie kasa opłacone
parkingi hotele kochanki
świat pieniądzem fundamentem
mocnym w murowany w rzeczywistość
tak nierealna jak sukienka z komunii
teściowej komża dziadka ministranta
Bóg wpatrzony w człowieka
los policzony paciorki na szyi
koniec bliżej niż dalej otwarte niebo
w wyczekiwaniu zmarszczonych twarzy