wieczór spłoszył myśli
tak odważne były
przed spotkaniem
drzewa pochyliły się
nad nami
szliśmy parkową aleją
szelest gałęzi
poruszanych wiatrem
wypełniał ciszę
w koronach platanów
słychać było
ptasie przekomarzania
niebo robiło się szare
zbliżał się zmrok
to był piękny dzień
na tarasie kawiarni
była kawa i ciastka
potem spacer
długie rozmowy
śmiechy na ławce
czuliśmy się swobodnie
w słonecznym blasku
wypłoszył nas powoli
zalegający park zmrok
wracaliśmy
nie do końca szczęśliwi
1.2023 andrew
On miał ochotę ją pocałować,
a ona na to czekała.