wybuchy bomb gdzieś na skraju
czuję się oszukany nieświadomy człowiek
dziś czas się pojednać ze sobą
z własnym wrogiem zatrutym ciałem
słońce świeci na dobre i złe dzieci
w powietrzu wisi oczów nienawiść
patrzą by okraść by zabić
ostatnie zdanie ostatnie rozdanie
dokąd wiedziesz piaszczysta drogo
czy do ziemi obiecanej czy w gułagu
słomiane posłanie o zapachu sosen
zbutwiałego od drogi smrodu z butów
żegnam się powoli nim Jezus nas wyzwoli
nim człowiek zrozumiale przeczyta przykazania
by wziąć je między grzędy języka
by kiełkowało dobro co zło zwalczy
zakwitnął maki bzy wiśnie potem jabłonie
na pożegnanie niepotrzebny
bagaż doświadczyliśmy wiele
zamykam rozdział tule dzieci
pocałunki i zimne ciało drży
nie bój się śmierć nie boli