z morzem pożegnać się chciałam .
Sto metrów od budynku sanatoryjnego
przejście metalowe olbrzymie stało
i kuracjuszy do zejścia na plażę zapraszało.
Przy schodach Pogotowie ,
Policja stała przez lornetki
w głąb morza spoglądała.
Zapytałam -co się wydarzyło
gdyż nowości na tafli morskiej
nie widziałam .
Świeżo przybyła na rozszalałym Bałtyku
łódź przewróconą pokazywała
która wszystkim nowo przybyłym
krew w żyłach mroziła,
gęsią skórką robiła
i włos na głowie jeżyła.
Z portu ślizgacze przybyły
łódź okrążały
i po jej spenetrowaniu
do portu powracały.
W popołudniowych godzinach
jeszcze raz ze szlaku turystycznego
w głąb wód spojrzałam .
Morze się wyciszyło ,
uspokoiło tylko ta niby - łódź
wciąż tam była.
Ptaki morskie na niej siedziały
i odpoczywały
Plażę w Ustce poznałam.
W lesie ścieżkami turystycznymi wędrowałam
więc na Promenadę Nadmorską
pomaszerowałam
i się zachwyciłam !
Nieoczekiwanie Fryderyka Szopena ujrzałam
jak na cokole stał wyprostowany ,zadumany
w melodię morza wsłuchany a może nową
tworzył i do nieba nad horyzont ją wznosił.
Dalej na ławeczce Irenka Kwiatkowska
odpoczywała ,uśmiechem do rozmowy zapraszała.
Przyjezdni obok niej siadamy
i fotki strzelamy, korale na szyję jej zakładamy
i po ręce głaskamy
na następne spotkanie się umawiamy.