przesiąknięte zimnym deszczem. Chlupot
nie myśląc o niczym w ciepłym domu. Dreszcz
ciężko zamknięty umysł szuka otworu. Ból
Smak błogiej chwili, tak często kosztowany
Przez toksyczne otoczenie, poczęstunek zapomniany
Wiem, że długo zajmie mi ograniczanie
Wyraźny krzyk imbecylstwa przypomina mi w tym stanie
o nieprzytomnej ręce na ciele piękności
o spływaniu, utknięciu i wreszcie nicości
Po swojej stronie mam pewność i lnienie
Przyspiesz. Tak będzie najlepiej
Do klucza wolności? Prędko!
Sto razy poprzedzone męką
Sto razy wyrywanie tych samych kartek szarych
Miliony szczęśliwych - kolorowo obolałych