Brązowy wzrok czułem pod każdą mą kością.
Prosto do serca mi skronią mamrotał
i był przy nim swą obecnością.
Cieszył mnie uśmiech, i żart, i chwila.
Wiedziałem, że to nie potrwa wiecznie.
Ale czułem, że jakoś mi wschód umila
i w końcu czułem się bezpiecznie.
Dla kogoś to zwykły teatrzyk,
wyuczony taniec i śmiech na miarę.
Choć lubiłem jak się na mnie patrzył,
to w szczerość wtedy straciłem już wiarę
Zostałem w ciszy, ja i kierowca.
Zniknąłem razem z jego obietnicami.
Minęła bliskość, i on, i beztroska.
On zniknął razem z brązowymi oczami.
O pościel ze mną się już nie kłóci.
Dwie łzy szeptały, że niezły buc.
Wszyscy mówili, że 'i tak nie wróci',
kiedy serce wciąż prosi 'wróć..."