Pochłania żarłocznie<br />
Jesienną wiarę<br />
Co jak strach zółknie<br />
Opadając na wrzosowiska<br />
Twoich otwartych stóp<br />
<br />
Zapraszasz krzyżem serca<br />
W ramiona ziemniaczanych<br />
Ognisk<br />
Bym mógł dotknąć smaku<br />
Twojej rozlanej krwi<br />
I wyjąć siebie z Twojego boku<br />
Rękami zgubionej<br />
Codziennie klątwy<br />
<br />
Wichrowy to strach przeszywa<br />
Wzdłuż krzyża ramion<br />
Uparte szelesty października<br />
Gdy w Tobie nienasycona<br />
Moja wstydliwa jesień<br />
<br />
Strach gdy módlmy się wszyscy<br />
Oto rozwiewa dymem<br />
Ciało moje<br />
Zrodzone a nie odarte<br />
Do snów z pamięci<br />
<br />
A wszystko było domem<br />
Lecz grzybiarze ruszyli<br />
Ciężkimi butami po nasieniu<br />
I księżyc ukryty w kapturze<br />
Zachodzącej pełni<br />
Otwartym grobem<br />
Chylił swe czoło<br />
Gdy wzrok odwracam<br />
Przed Twoim stołem<br />
<br />
I został tylko horyzont<br />
Jak jedno słowo<br />
<br />
Za którym nienasycona pochłania miłość<br />
Za którym codziennie jak grzybiarz podążam<br />
Za którym jesień żółknie, umiera, odtrąca<br />
Za którym strachem zbrojony beton się wlewa<br />
<br />
Między życie starego drzewa<br />
<br />
Za którym wy wszyscy idźcie jak słowo<br />
Za którym śmierć chowa imiona strachu<br />
<br />
Tylko horyzont błękitny<br />
Jak morze<br />
Bo oto jest życie i miłość<br />
Oto jest słowo Boże