Prawnicy związani z KO
Obecne karkołomne rozwiązania prawne
przypominają mi sceny z "Kupca weneckiego",
a zwłaszcza fragment,
który pokazuje że postępowanie na sali sądowej
jest u Szekspira całkowitą farsą
Podważanie statusu sędziów Trybunału Konstytucyjnego godzi w zasadę trójpodziału władz. Decydować bowiem w tej kwestii powinien autorytet prawa, a nie wola posła. Wszelkie działanie w tym względzie musi być zgodne z Konstytucją, a ta nie przewiduje możliwości unieważnienia wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego mocą uchwały. Walor demokracji naszego kręgu cywilizacyjnego zasadza się na stwierdzeniu, że Sejm nie jest organem całowładnym i samowładnym.
System demokratycznego państwa prawnego wywodzący się z zachodniej kultury prawnej, nie dopuszcza możliwości swoistego puczu, dokonanego przez nowo wyłonioną większość sejmową. Sytuacja, w której nowa władza niejako odwołuje prezydenta nie jest, jak mówią teoretycy prawa, szlachetnym snem, lecz nocną marą praworządności. Związani z Koalicją Obywatelską prawnicy idą o jeden most za daleko.
Obecne, karkołomne rozwiązania prawne przypominają mi sceny z "Kupca weneckiego", a zwłaszcza fragment, który pokazuje że postępowanie na sali sądowej jest u Szekspira całkowitą farsą. Rozstrzygający spór rzekomy doktor prawa jest nie tylko oszustem, przebraną Porcją, lecz również jest osobiście zainteresowany wynikiem rozprawy. Uchodzi mu to na sucho, bo w procesie chodzi wyłącznie o ukaranie Szajloka, z góry uznanego za „złego”. Za wszelką cenę i za pomocą wszystkich możliwych środków.
System demokratycznego państwa prawnego wywodzący się z zachodniej kultury prawnej, nie dopuszcza możliwości swoistego puczu, dokonanego przez nowo wyłonioną większość sejmową. Sytuacja, w której nowa władza niejako odwołuje prezydenta nie jest, jak mówią teoretycy prawa, szlachetnym snem, lecz nocną marą praworządności. Związani z Koalicją Obywatelską prawnicy idą o jeden most za daleko. Obecne, karkołomne rozwiązania prawne przypominają mi sceny z "Kupca weneckiego", a zwłaszcza fragment, który pokazuje że postępowanie na sali sądowej jest u Szekspira całkowitą farsą. Rozstrzygający spór rzekomy doktor prawa jest nie tylko oszustem, przebraną Porcją, lecz również jest osobiście zainteresowany wynikiem rozprawy. Uchodzi mu to na sucho, bo w procesie chodzi wyłącznie o ukaranie Szajloka, z góry uznanego za „złego”. Za wszelką cenę i za pomocą wszystkich możliwych środków.
Zauważa to nawet tak nieprzejednany krytyk rządów Zjednoczonej Prawicy, jak prof. Marcin Matczak, wołając o opamiętanie i mówiąc, że odwołanie prezydenta – w formie referendalnej – byłoby niezgodne z Konstytucją. Art. 127 ust 2 Konstytucji stanowi, że prezydent jest wybierany na pięcioletnią kadencję. Art. 145 ust 1 stanowi o tym, że „Prezydent Rzeczypospolitej za naruszenie Konstytucji, ustawy lub za popełnienie przestępstwa może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu”. Do odwołania prezydenta z urzędu są przewidziane co najmniej dwie procedury konstytucyjne, specjalnie do tego celu przewidziane.
Jakie?
Pierwsza z nich, to wybory prezydenckie, które są zaplanowane na 2025 rok. Druga, to postawienie prezydenta w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu i złożenie go z urzędu. Konstytucja jednak nie przewiduje samowolnego odwołania prezydenta przez nowo wyłoniony rząd, albo nawet w drodze wyrażenia woli przez naród w referendum ogólnokrajowym. To oznacza, że jeśli prezydent nie złamie Konstytucji lub ustawy, nie ma możliwości jego przedwczesnego odwołania. Obowiązują tutaj specjalne procedury, których w państwie prawa należy się trzymać. One gwarantują nam nie tylko poszanowanie dla systemu prawa, ale także jego spójność, ciągłość urzędów i racjonalność. Pomysły na odwołanie prezydenta przed upływem kadencji bez rażącego uchybienia temu urzędowi przypominają bardziej bezrefleksyjne ścieranie się lewicy z prawicą, motywowane absolutystycznymi postulatami. Funkcjonowanie państwa w warunkach geopolitycznych to jednak coś więcej, niż li tylko zmiana władzy.
System demokratycznego państwa prawnego wywodzący się z zachodniej kultury prawnej, nie dopuszcza możliwości swoistego puczu, dokonanego przez nowo wyłonioną większość sejmową. Sytuacja, w której nowa władza niejako odwołuje prezydenta nie jest, jak mówią teoretycy prawa, szlachetnym snem, lecz nocną marą praworządności. Związani z Koalicją Obywatelską prawnicy idą o jeden most za daleko. Obecne, karkołomne rozwiązania prawne przypominają mi sceny z "Kupca weneckiego", a zwłaszcza fragment, który pokazuje że postępowanie na sali sądowej jest u Szekspira całkowitą farsą. Rozstrzygający spór rzekomy doktor prawa jest nie tylko oszustem, przebraną Porcją, lecz również jest osobiście zainteresowany wynikiem rozprawy. Uchodzi mu to na sucho, bo w procesie chodzi wyłącznie o ukaranie Szajloka, z góry uznanego za „złego”. Za wszelką cenę i za pomocą wszystkich możliwych środków.
Zauważa to nawet tak nieprzejednany krytyk rządów Zjednoczonej Prawicy, jak prof. Marcin Matczak, wołając o opamiętanie i mówiąc, że odwołanie prezydenta – w formie referendalnej – byłoby niezgodne z Konstytucją. Art. 127 ust 2 Konstytucji stanowi, że prezydent jest wybierany na pięcioletnią kadencję. Art. 145 ust 1 stanowi o tym, że „Prezydent Rzeczypospolitej za naruszenie Konstytucji, ustawy lub za popełnienie przestępstwa może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu”. Do odwołania prezydenta z urzędu są przewidziane co najmniej dwie procedury konstytucyjne, specjalnie do tego celu przewidziane.
Jakie?
Pierwsza z nich, to wybory prezydenckie, które są zaplanowane na 2025 rok. Druga, to postawienie prezydenta w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu i złożenie go z urzędu. Konstytucja jednak nie przewiduje samowolnego odwołania prezydenta przez nowo wyłoniony rząd, albo nawet w drodze wyrażenia woli przez naród w referendum ogólnokrajowym. To oznacza, że jeśli prezydent nie złamie Konstytucji lub ustawy, nie ma możliwości jego przedwczesnego odwołania. Obowiązują tutaj specjalne procedury, których w państwie prawa należy się trzymać. One gwarantują nam nie tylko poszanowanie dla systemu prawa, ale także jego spójność, ciągłość urzędów i racjonalność. Pomysły na odwołanie prezydenta przed upływem kadencji bez rażącego uchybienia temu urzędowi przypominają bardziej bezrefleksyjne ścieranie się lewicy z prawicą, motywowane absolutystycznymi postulatami. Funkcjonowanie państwa w warunkach geopolitycznych to jednak coś więcej, niż li tylko zmiana władzy.