zamykam oczy zmoczony do szpiku kości
sam na świecie bez nadziei na zbawczy dzień
widzę w głębi twoje oczy wtopiony strach mroczy
zamknięci w sobie na wieki wiatr na powieki
słońce gdzieś daleko nie świeci na lasy rzeki
góry w gęstym dymie bladym od migiel
parujemy wraz z wodą odchodzimy daleko
ptaki nad nami ścieżka wąska od zmartwień
zmarszczone dłonie skwaszone twarze skórki
odbicie lustrzane boje się nocy i zimnego dnia
odchodzę choć umrzeć nie mogę nie śmierci
zachodzę w głowę co się dziś stało z nami
obłoki ponad głowami suną szybko na wschód
ostatni wystrzał zranił człowieka płacz dziecka
wyrywa prawdy ostatnie z ust rzuca o bruk