Nim słońce zejdzie, księżycowi oddawszy pokłony, <br />
Trzy razy krew słodką przelawszy, me serce i dusza zaliczą zgony, <br />
Wybije godzina czarna, heban to śmierci kolor i każda istota marna stanie się cieniem i zmorą, <br />
Uboga ziemia nie wyda plonu, spragniona wody potoku, <br />
Poić ją będzie nadzieja deszczu, wybłagana od świtu i zmroku, <br />
W przekwitłe kwiaty wpatrzone oczy, co powiek kurtyną okryte, <br />
Źrenica w roślinnej żółci broczy, czysta jak wodą strumyka kamienie obmyte. <br />
Być może czekamy na miłość, potężna z niej pani, <br />
Zespoli nas na wieki i uczyni z nas swych poddanych.<br />
W mym sercu vendetta co rozdziera je na pół.
Rozpołowione krwawi i brodzi czerwoną rzeką,
gdy minie mój czas me życie na złotą nić nawleką,
tak cienką i wątłą- czy utrzyma ciężar mego grzechu?
Gdy życie ujdzie ze mnie oddam się w Hypnosa ręce a ten ukołysze mnie do snu.
Słodka jest zemsta jak wina kielich,
jak miód najsłodszy z uli pszczelich.
Lecz kropla goryczy w kielichu zaklęta,
gdy usta skosztują tego roztworu- nikt nie uniknie rychłego zgonu.
Do świata podziemi, gdzie głucha spuścizna ZAGNAŁA CIĘ MIŁOŚĆ- ZDRADZIECKA TRUCIZNA.