nad szczytem niezdobytej góry
u stóp jej siądź jakkolwiek bądź
i unieś twarz do białej chmury
trzepotem rzęs zasiejesz burzę
szarością oczu ją odurzysz
powodzią spłynie z niej tęsknota
weźmie w ramiona
otuli ciało
wspomnień dreszczem
cierń zadrży w sercu
zatańcz na deszczu po łuku tęczy
do szczęścia
zmysły cię zawiodą