runął ostatni betonowy mur
ukazał się pozornie lepszy świat
chciało się żyć
muzyka miłość
młoda dziewczyna
odrobina wina
radości pełna piersi
byliśmy tacy młodzi
pamiętam ten zew
nietrwało to długo
czerwonych pełno pomiędzy nami małymi
niszczono kraj
ciągle pusty gar
róbta co chceta
robili co sił robili
otworem bramy na zachód
uciekał kto mógł za kromką bo głód
brak perspektyw na lepszy dzień
zostałem sam
kilku kumpli tam mam
złodzieje pełne kieszenie
mówiąc
prywatne przecież nasze
że należy się im
farbowany syf
narodzone partie zagranicznych kont
wmówili nam że kryzys nie będzie dobrze
ledwo starczało na opłaty
nie było dobrze
praca czy wykształcony czy nie
na budowie miejsca starczy dla wszystkich
przecież jakoś trzeba żyć
na zapłatę najlepszy ryż
bierz miskę i liż
teraz gdy dobrze robi się
mącą wodę czystą brudną łapą
choć pod pazurem każdy ma już coś
pieniędzy nie ma i nie będzie
apokalipsą straszą mnie
bat na siebie kręcą
takie gadki wchodzą pomiędzy pośladki
manipulacja zła wiara absurdalne idee
wolność od wieków największa w Europie
Polska nie damy się
nie zabetonujecie naszych głów
Dość betonu na mieście
dalej jest źle oszołomy pchają się by mieć
dostać choć kęs oblizać kość
daj im niech się nażrą ale wiem że nie odejdą
przeciąć pępowinę
bękartów wysłać na inny ląd
nie wyrzeknę się ziemi przodków o nie
zawsze będę tu gdy wróg u bram
nawet gdy zapukają do mych drzwi