czas na ziemi ukochanej dobiegał
końca.
W płomieniach zażyły się chałupy.
Wszędzie krew.
Ludzkie ciała na cząstki porozdrabniane.,
za to, że byliście Lachem.
Uczynił to ktoś, kto niegdyś był przyjaznym bratem.
W rzeczywistości katem.
Ci którzy szczęśliwe przeżyli.
Tego szczęścia po dziś nie mają,
przed oczami tragedia powraca.
I wciąż pytanie zadają.
Boże dlaczegóż tak się stało.?
Nie pajam nienawiścią do teraźniejszej
ludzkości.
Chociaż nigdy nie odnajdą pewnie
pomordowanych rodaków.
Nie nazwę Was również przyjaciółmi,
z szacunku dla ofiar przez ich cierpienia.
Moje słowa nic nie zmieniają.
Moje słowa nawet mocy nie posiadają.
Lecz znają historię,
i przekazują ją dalej.
W pamięci wtopioną Wołyńską rzeź.
Na przekór tym, którzy chcą to zmieniać.