Albo lutowym smutkiem zszarzałe i sine,
Podbarwione pąsowo– bo rumieńcem winy,
Karminowym rozbłyskiem wstydliwie podbiegłe
Spowijają zburzonych kościołów szkielety
Czaszki zwalonych domków – w alejce lipowej,
Otulają w muzeum – rzeźb strzaskane głowy
Pod gruzami księgarni spalone sonety.
A gdy kłęby te bólem nabrzmiałe i ciężkie
Z łzami deszczu się złączą w pokutnej jedności
Krople goryczy zroszą cierpienia i klęski
I w ruinach szpitala - garść dziecięcych kości.
Ziemia hukiem stukrotnym – jak mieczem – zraniona
Przyjmie w siebie żałoby popielate grona…