w oceanie życia
tutaj nie będzie spokojnie
z każdą falą idę na dno
nie ma wyspy by przytulić się
do ciepłego piasku na brzegu
krążą dmuchane rekiny
zaraz stracę
szansę kolej na przeżycie
myśli jak mewy krążą
wśród ukrytych obłoków
mgły wstają poranne
zamykam oczy płynę
monsun moczy oczy
zalewa powieki
chwila wiecznością
może ktoś uratuje mnie
żony wołanie na obiad
wybija mnie z oceanu
wychodzę z wody
tak bardzo chciałem się utopić
we własnej wyobraźni
krzyczy foka
wychodź z basenu
bo obiad stygnie