opuszczę szare mury,
niosące historię życia ludzi wielu,
zabierzesz mnie na spacer?
Gdy znowu powrócę do swego
domu,
z miejsca, któremu nikomu nie życzę,
gdzie walczyć trzeba niekiedy o życie.
Korytarze dniem tętniące
wyciszają się nocą przykuwając wzrok
bezsennych pacjentów.
Zabierzesz mnie na spacer?
Nigdy nie lubiłem tego miejsca,
Miałem strach białego fartucha.
Ilekroć się bałem nowej diagnozy,
ciekawiło mnie czy wszyscy tak myślą chorzy?
Z czym znowu do walki muszą stanąć,
Czy im się uda ?
Czy przyjdzie wstrętna czarna kostucha,
zabierzesz mnie na spacer?
Tak oczywiście.
Gdy już stąd wyjdziesz, ciepłym dniem do
parku pójdziemy.
Posłuchamy ptaków, popatrzymy z nadzieją
na wiosenną zieleń.
I będę za rękę Cię trzymać, tym samym powietrzem oddychać.
Nawet mi się nie próbuj wymigać.
Danej obietnicy należy dotrzymać.
Pójdziemy, pójdziemy inaczej.
Jestem teraz zmęczony.
Po dłuższym czasie nastąpił koniec rozmowy.
Kilka dni później, poszedł sam w niebieskie przestworza.
A była, taka jak rozmawiali pogoda.
















