wodzę dłonią
w każdym kierunku (w prawej trzymam siekierę)
zlizuję z gniazd odłamanych młodych odrostów perliste soki
otulam wargami i wysysam bo wiem
że poczuję krew
spadający zwiędły liść
manifestuje w obronie życia
zastygam i czuję że nic mi nie grozi
bo to co ponad nami
jest było od zawsze i będzie
na wieki wieków

















