Ta chwila w pomnik zmieniona<br />
Tak raptownie tak nagi jest człowiek<br />
Omotany nie krzepnącym źródłem<br />
Medytacji tu w Twoich ramionach<br />
<br />
Kobiety... Kobiety bez końca<br />
Jak ukryta w gwiazdach łąka<br />
Kiedy wędruje z wiosennym śpiewem<br />
Staje się powszednim chlebem<br />
<br />
Mówię że kocham tak śmiało<br />
Jakby mowa nie była wcale łzą<br />
Tylko drzew szelestem<br />
Mówię a to tylko Twoje ciało<br />
<br />
Wybiera między śmiercią a mną<br />
By w rozmowie o życie błagać<br />
Porywającym pięknem kwiatów jabłoni<br />
Ja odczuwam ich śnieżną dorodność<br />
Widząc jak rosną w owoc na dłoni<br />
I długo drżą szalonym oddechem<br />
Wtopione po kres w moje słowa<br />
<br />
Bledną kiedy odchodzę ze smutkiem<br />
żadne oko tego nie skryje<br />
Tak nagi gdy błądzi jest człowiek<br />
Omotany w Twoich ramionach<br />
Bez prawdy... Bo ja nie żyję<br />
<br />
Kobiety... Kobiety bez końca<br />
Jak ukryta w gwiazdach łąka<br />
Kiedy wędruje za moim śpiewem<br />
Staje się jedynym chlebem