dryfuję do góry dnem<br />
niebo gubi chmury<br />
perony mają smak próżniactwa<br />
na ścianach miasta budzi się niedziela<br />
mijam stację Aniołów<br />
wirtualna ręka częstuje mnie<br />
porannym espresso<br />
życie to piekło krzyczy wariat<br />
w głębi ( na lewo) wyjście<br />
ale Bóg jest tak wysoko<br />
dom tak daleko...<br />
<br />