Lecz czuliśmy się tak bardzo sami,<br />
Pamiętam: szumiały klony,<br />
Gdy rzekłeś zamyślony:<br />
-A może by tak na nieskończonym nieboskłonie,<br />
Osiodłać dwa gwiezdne konie,<br />
Popędzić co tchu przed siebie,<br />
Pomóc każdemu kto jest w potrzebie,<br />
Czy wtedy Ten z góry patrzący.<br />
Przejmie się naszym sercem marznącym?<br />
<br />
Czy tysiąc dusz wydartych z rąk piekieł,<br />
Stanie się przepustką do bycia człowiekiem?<br />
<br />
Czy macki samotności, mrozem siekące,<br />
Które sprawiły, że serca nasze dotychczas gorące,<br />
Ostygły tak nagle..Czy odpełzną ku podłej swej matce?<br />
<br />
-Spytałam-A jeśli? Co się wtedy stanie?<br />
Odpowiedziałeś mi z wielkim przekonaniem:<br />
<br />
-Kropla po kropli stopnieją śniegi,<br />
Odkryją cierpień poplątane ściegi,<br />
Ten kto szwaczem był, każdy kto je uszył,<br />
Kto naszego szczęścia posady naruszył,<br />
Odejdzie w niepamięć,<br />
Wydrze go z serc wiosny ciepła zamieć,<br />
Życie się zbudzi!<br />
<br />
-A więc-spytałam- Czy wyjdziem do ludzi?<br />
<br />
-Zapewne siądziemy w parku, na ławce,<br />
Pomyślimy o naszej gwiezdnej tułaczce,<br />
Spojrzę w Twe oczy, dłoń pochwycę nagle,<br />
Otrę pył gwiezdny co utkwił w Twym oku na dnie,<br />
I szepnę z przejęcia zbielałymi wargami:<br />
Czemu czuliśmy, że jesteśmy sami?<br />
Pędzać po bezkresnej, pustej tafli nieba,<br />
Myślałem, że szukam dopiero, czego mi trzeba,<br />
Ty trwałaś przy mym boku, milcząc nieśmiało,<br />
A me serce mądre Tobie się oddało!<br />
Blask Mlecznej Drogi oślepił nas, Kochanie,<br />
Bo byliśmy zajęci miłości szukaniem,<br />
A przecież ciagle mieliśmy siebie,<br />
Dwoje cichych jeźdźców na pełnym gwiazd niebie!