uginam kolana pokornie...<br />
i zbieram kasztany w pokucie zadane<br />
gdy niebo przychodzi wieczorne<br />
<br />
na pewno największym urosną<br />
jabłonie bezkresną ich wiosną<br />
klonują wciąż drzewa a obok nich śpiewam<br />
o swoich zasiewach niegłośno<br />
<br />
lądują niebieskie śmigłowce<br />
tak pasterz się troszczy o owce<br />
gdy śmierć gra na smykach- natychmiast zanika<br />
pragnienie by jeszcze być chłopcem...