Rozglądał się szukając dobrej pozycji wyjściowej. W końcu przede wszystkim był doskonałym geniuszem-strategiem. Musiał zdać się na swoje największe atuty. Po prawej była dogodna górka, a wejście na nią jest strome. Doskonała pozycja do ataku. Jarvis szybko podbiegł i zaczął się wspinać, korzeń po korzeniu, wgłębienie po wgłębieniu. Udało się. Wyciągnął miecz przed siebie. Wargi umiały wysoko skakać, te wilkopodobne istoty były bardzo silne i zwinne. Jednak ich skóra była delikatna, a kości (poza zębami), były kruche. To stwarzała idealne warunki do ataku. Jarvis ugiął delikatnie kolana czekając na charakterystyczny warkot. Nie musiał długo czekać.<br />
Jak z podziemi w powietrzu zabłysły dwa czarne kształty. Dwa wargi. Dwa cholernie groźne wargi. Jarvis się tego spodziewał. Wybił się z kolan i próbował przeszyć jednego z nich mieczem. Udało się. Jeden załatwiony, teraz czas na drugiego. Wojownik skutecznie manewrował przewidywalnymi ruchami zwierzęcia, i wkrótce to on, a nie warg, był na zboczu. Zeskoczył z górki. Tak, jak się spodziewał, warg pognał za nim. Biedne zwierze nie spodziewało się jednak, że jego oponent tylko na to czekał. Jarvis skoczył na wytrącone przez skok z równowagi zwierzę. Jego ostrze przecięło potwora na pół. <br />
Wojownik zmęczony padł na kolana. To było niebezpieczne. Ale przyniesie zysk. Futra wargów są rzadkim towarem na rynku, a okrycie z nich jest wyjątkowo ciepłe. Jarvis wyjął swój nóż myśliwski i powoli zaczął zdejmować skórę ze zwierzęcia. Jego wprawne dłonie szybko się z tym uporały. Po chwili mógł podziwiać swe dzieło. Dzieło, które zapewni mu, tak bardzo potrzebne w tych czasach, złoto. Z uśmiechem na ustach i dodatkowym balastem ruszył do miasta. Tym razem wolno, po co się potknąć i przez przypadek uszkodzić takie piękne skóry? Nie, trzeba iść z wyczuciem i dokładnie. A przede wszystkim patrzeć pod nogi. Cholerne korzenie.<br />