Piękny szmerze, dźwięku, głosie,<br />
Barwnych tonów wspaniały pióropuszu,<br />
Spływających po porannej rosie.<br />
<br />
Wybudziłaś mnie ze snu Nimfo cudna,<br />
Twój śpiew ciągnie tak do ogrodu,<br />
Którego pielęgnacja - sztuka trudna,<br />
Nie była znana dotąd nikomu...<br />
<br />
Wspaniałą woń mają te cudne kwiaty<br />
Orchidee, Astry, Lilie, Konwalie, Róże,<br />
Lecz milkną te wszystkie piękne rabaty,<br />
Bo przy Tobie to jedynie pachnideł kałuże.<br />
<br />
Błądzę więc ogrodu krętymi ścieżkami,<br />
By odnaleźć tu Ciebie w końcu,<br />
Wyczuwając obecność Twoją czasami,<br />
Za nosem podążam ku Słońcu.<br />
<br />
A ono dogrzewa czarne owoce,<br />
Do połysku jak źrenice twych lic,<br />
Mieniących się w te ciemne noce,<br />
Nie pozostawiające po sobie już nic.<br />
<br />
Zimorodek tak przenika szuwary,<br />
Jak Ty się ukazałaś ulotnie,<br />
Jak w stawie Łabędź bez pary,<br />
Tak bez Ciebie się czuję samotnie...<br />
<br />
Twe zgrabne dłonie zrywają grona,<br />
Mych winogron rosnących w chaosie,<br />
Niech Twój pocałunek rzeczy dokona,<br />
Niech mą klątwę spali na stosie.<br />
<br />
Już czuję dotyk Twój prawie,<br />
Delikatny, jak jesienny liść,<br />
Upadający cicho w trawie,<br />
Smagający winogrona kiść.<br />
<br />
Dlaczego nikniesz wówczas samotna,<br />
Czy za coś jesteś na mnie zła,<br />
Rozpływasz się, jesteś ulotna,<br />
Jak na wiosnę poranna mgła...