wybrałem się do śmietnika<br />
który stał nieopodal<br />
<br />
mały murowany<br />
był jak niechciane wspomnienie<br />
na środku pustego placu<br />
<br />
rozkładająca się przeszłość<br />
budziła moje zmysły<br />
w ciężkim lipcowym upale<br />
głód nie pozwalał mi myśleć<br />
<br />
wpadłem szybko do środka<br />
odganiając muchy<br />
chciałem choć raz być pierwszy<br />
zdążyć przed innymi<br />
<br />
splądrowałem wszystkie kubły<br />
wszystkie co do jednego<br />
udało mi się wygrzebać<br />
kości i trochę chleba<br />
<br />
mało stanowczo za mało<br />
kiedyś bywało lepiej<br />
<br />
pies który przybiegł za mną<br />
miał chyba lepszego nosa<br />
(a może więcej szczęścia)<br />
bo farciarz trzymał w zębach<br />
porządny kawałek mięsa<br />
<br />
popatrzył na mnie i uciekł<br />
<br />
po chwili zaczęło padać<br />
zbiegło się mnóstwo ludzi<br />
patrzyli na mnie ze wstrętem<br />
śmiali się i szydzili<br />
<br />
co pan tak grzebiesz w tych śmieciach<br />
weź się pan do roboty - krzyczeli<br />
wstyd na całe osiedle!<br />
<br />
wyjąłem papierosy<br />
a pewnie że wstyd - pomyślałem<br />
pewnie że wstyd i hańba!<br />
<br />
zmęczony, głodny i brudny<br />
wciąż wytykany palcami<br />
a ci idioci myślą<br />
<br />
że poeta ma klawe życie<br />