pierwszy raz o czwartej miałaś gdzieś wyskoczyć<br />
ze snu w poniedziałek nie jest jednak łatwo<br />
wyjść prosto do ludzi skoro świt i pościel<br />
<br />
udało się już podzielić na dwie równe części<br />
jak sobotnie wino czerwone i białe<br />
wiersze rosły w oczach było tak wilgotno<br />
i duszno w pokoju od nadmiaru gestów<br />
<br />
nieustannie szumiało nam w głowach jak w radio<br />
muniek po raz setny śpiewał coś o ruskich<br />
szampanach i podwórkach a później grechuta<br />
wtrącił swoje trzy złote wersy o przyszłości<br />
<br />
ciężko było mówić rozprostować myśli<br />
i kości wyrzucić daleko przed siebie<br />
byle nie zobaczyć ile nam wypadnie<br />
czekać niecierpliwie inaczej nie można