Z tych co bielą zachwycają
W mej pamięci wiatr,
co porusza drzewa nagiej uczuć troski.
Była jak kaprys niczym woda zmienną bywa,
aż mym marzeniom dała kresu kolej,
abym w kolejne życia ruszył tory.
Po niej jak komet gromy,
znalazłem wiosnę z rumieńcem wschodzącym.
Choć oddana szczerze i ciepłem bijąca
me dobro deszczem pieczęciom przybiła.
I pozostałem bez sensu, bez cienia,
z swym piórem i ścianą.
W pamięci zrzędnej, niecnej kolejności
świeżej jak pąki jesień także była.
Jej lica młode niczym nie skażone
lecz usta wiele już wypowiedziały.
Na przeciw losu, niebios przerażony
tak bez rozsądku koniec powiedziałem
a łez i smutku liście spadły liczne.
Lecz Walentego strzałą ugodzony
Znalazłem lato w pełnym swym wydaniu.
I namaszczony promieniami słońca
do dziś jej jestem wszech miar tak oddany.
Z nią śmiech i żal jedno mają imię i przemijają
zgodnie z duszy sensem bo swą połówkę,
swoją porę znajdzie kto wyczekuje
i sercem czystym i wiarą w miłość
jest iście opętany.