kuszący iluzją spokoju,
w którym lunatyczni nauczyciele
uzależniają od grzechu.
I jego wybaczania.
W imię Boga.
Oto sen,
w którym wszystko co nazwane
traci piękno i niewinność.
A wszyscy nazwani
przestają być sobą.
W imię zasad nazewnictwa.
Oto sen,
w którym najwięcej mówią ci,
którzy nie wiedzą.
Handlują strachem i obietnicą
zasiewając niepewność.
W życiu i na łożu śmierci.
Oto sen,
w którym za oknami domostw
widać zwykłą codzienność
uznawaną za przyjaciela i wroga.
Codzienność, którą się kocha i nienawidzi.
Póki starcza tchu.
Oto sen,
w którym codzienność tę
próbujemy zabarwić marzeniami.
Śniąc w tym śnie.
To łatwiejsze.
Jakże trudno jest obudzić się.