widzę lustro w którym obraz dawny brzmi.
Gór potęga porośniętych lasem niczym mury.
Na ich dziedzińcu biją dzwony,nad nim wolno płyną chmury.
Wtem rosły strażnik- dąb stuletni woła.
Czy to za namową wiatru czy podłego wola?
Jak woda bijąca pół wieku o skałę,
trącają gromy niebios w pejzaż jako żale.
Wylała żałość połykając wszystko.
Bo wyjaśnić trzeba myśli owej morał
Iż co widział kiedyś znikło, prysło z goła.
Co zapomniał stało się doliną,
zastąpiony uśmiech spoczął stając gliną.
Lecz jedno pozostało, napis z szczytu skały
Nosił on treść jedną nie był wcale mały-
„niech życie płynie dalej, My walczmy jak natchnieni”
a do tego dopisek„zaklinam niech żywi nie tracą nadziei”
-dopisany kredką.