fruwające na niebie
jak kluczą
tańczą
boski błękit im bliski
mi niedostępny
Ach jak bez wysiłku zmieniają lot
ślizgają się pięknie po tafli
nie przejmując się
końcem
Tak człowiek przez
zaciśnięte gardło
opiewał stworzenia boskie
Jednocześnie
ogarnięte zimną nieczułością
pomiędzy sobą
jak marionetki podrygiwały
bezwzględna siła pustymi kośćmi miotała
bez oparcia spadały
w boski błękit
marząc o sile
i uwzniośleniu
wieczne koło zataczały