wciąż walczę w nocy, zabijam smutki,
porwałem siebie, lecz gremium ziewa
dzień mnie już wchłania i jest mi krótki.
W tym szarym kącie- choć w centrum polski
potłukłem setki luster bez odbić
i choć nie widać w tym żadnej wiązki
ten trzeci świat nie da się podbić.
Te same mury, ludzie bez duszy
uliczni pijacy i kwiaty paproci
pisząc to wszystko sen już mnie nuży
w sercu Italii piasek się złoci.
Unieść do góry ten miejski ciężar,
morze zawiści i muchomory
trujący mobbing, kłamliwy pożar
sąsiadom sąsiad cham bez pokory.
Wariacki tomik można by stworzyć
z jakże prawdziwych nie urojonych
przykładów mógłby pisarz namnożyć
obrazów dymnych tu naznaczonych.
Czy vademecum jest tylko jedno
żyć własnym życiem drylować smutki,
zamknąć na spusty uczuć swych sedno
polecieć w dół rzuciwszy kłódki.
„Odróżniam [...] ciągłość od rutyny. I trwałość - od zakrzepnięcia w martwocie. Ani trwałość cedru, ani trwałość cesarstwa nie opiera się na skostnieniu. [...] nienawidzę plemion osiadłych, a miasta ukończone wydają mi się martwe.” Antoine de Saint-Exupéry