trzask kości spalił kartki kalendarza
w błogości upadku rozluźniłem zmysły
poczułem chłód jaki się nie zdarza.
Gdyby zagłębić się istnienia ramy
i rzucić siebie wprost psom na pożarcie
wiatr kartki żywych smagałby niedbale
mój rozdział pozostawiłby otwarcie.
Bo tu i teraz! bo serca biciem!
w szarym szeregu płonących ogniem
by wykorzystać każde zegara tykanie
w treści nie formie iść im na spotkanie.
Wygłosić każdą zwrotkę żeby nie żałować
z każdym dniem niebo oczami całować
przejść do refrenu trzymając płatki wspomnień
co było ważne, całą prawdę o mnie.