Zatacza kwadratowe koło moja schorowana głowa.
Niema niemowa, lecz wciąż od nowa, nawijka kolorowa.
Tak było i będzie w tej nibyrzeczywistości.
Wyimaginowany pokój, pełen wyimaginowanych gości.
Odczuwam smak nibbyradości.
Pełnej zawiłości, poprzecznych ciągłości, momentalnych mentalności.
Tak było, lecz to koniec mojej nibyopowiastki.
Nibbyopowiastki, lub raczej jej namiastki.
Na babce piaski, a na piaskach babki.
Dziecko goni latające grabki, łopatki, dla jajek klatki.
Od dziś gram tylko w łapki.
Często gram w zielone, w zielone często gram.
Prosty ze mnie zwierz nibygbur i nibycham.
Nibbyoddycham, niby tu bytuje.
Jednostka latająca, przy Księżycu dziś cumuję.