W ciszy ukryte słowa, które wypowiadam tysiące razy,
niczym szept przecinają Twoje milczenie.
Dałam Ci każdą literę nasyconą uczuciami,
a Ty wysypisko obietnic, bezdomne sylaby.
Na nic wspólne chwile, gdy drogi różne.
Przecież pokruszone fundamenty podmyła nienawiść.
I chociaż wiem, że to rzeczywistość swoją nierealnością
zraniła Ciebie, to miłość boli.
Chyba zawsze będziemy już nadzy, obdarci z siebie,
Ty awers, ja rewers, nigdy razem.
Pozostały nam tylko slamsy bylejakości,
a udając życie jesteśmy tak śmiesznie łatwopalni.