żyję ja, żyjesz Ty.<br />
Ołowianą stopą depczemy czaszki tych,<br />
Którzy upadli, wzgardzili, znienawidzili.<br />
Niszczę wszystek ludzkich sił,<br />
W mocy uduchowionej zaklęty,<br />
Przeklinając los dwunastu,<br />
Dwunastu nieocalonych, ascezą obruszonych. <br />
<br />
W kotle bożków Tartaru<br />
Dobrze mi, dobrze Tobie,<br />
Bez barier, bez wzgard, bez szans.<br />
Po ciemku w masce maszkary tej z góry.<br />
Nie sposób udawać, wszyscy swoi, wszyscy nasi<br />
Kolosa behemockiego na barkach dźwigamy,<br />
Z kalendarza roku stu-dni, co mrokiem świt gasi,<br />
Czterdzieści cztery noce-dni na raz wykreślamy.<br />
<br />
W kotle bożków Tartaru,<br />
Dzień płynie szybciej, myśli łzy słońca gonią,<br />
O wiek zwiększa się rok, o nieszczęścia los.<br />
A dróg tysiące, dróg do Rzymu prowadzących.<br />
I stoję ja, stoisz Ty, stoimy młodzi, stoimy starzy,<br />
Lecz wołania marny dźwięk, gdy w oczach gniew złych.<br />
Ludzkość widzieć nie chciała, jak walczyli albigenesi, katarzy. <br />
Za innowiarę ścinając łby tym, w duszach Innego mających.<br />
<br />
W kotle bożków Tartaru<br />
Każdy mądrzejszy, mocniejszy, boski,<br />
Sam sędzią, sam panem, obserwatorem i carem.<br />
Role rozdane, w pięciozłotowym teatrze świata,<br />
Lśniącym tandetą, obłudą, deklaracjami praw nadczłowieka.<br />
W świecie tym nie brat a matka zabija brata,<br />
Oddając życie gwiazdom nawet Marx na Engelsie nie polega.<br />
<br />
A ja widzę wszystko podwójnie, cień odwrotności<br />
Z perspektywy dobra i zła.