ścisnąłem palce
aż krew nie płynie
jego błagałem
szeptem do ucha
ona leżała
w białej sukience
płytkim oddechem
dawno już była
tylko łza spłynie
po jej policzku
jeszcze gorącym
patrzy niewinnie
już była cisza
palce puściły
przeszła samotnie
on nie zobaczył
on nie usłyszał