Swym ciałem zasłaniając drzwi,
Się rozkrzyżował wszerz dywanu,
W rozpaczy myśląc: "Ce la vie..."
Gdy się rozpadła Polska żwawa
Pod lekkie chrzęsty bitych szyb.
Gdy zatonęła niby stawa
Lub pokarm dla drapieżnych ryb.
Żył o tej porze w Kozołupach,
Pod oczeretem kurnych chat,
Ten kto się znał na krowich dupach,
Królowi z Piastów pan i brat.
Każdemu mówiąc "mości panie",
Zaprzeczył tylko jeden raz
Po swego państwa rozebraniu.
I to był chyba wierny wskaz.
Szeptali wszyscy po zapieckach:
"Zwariował chyba Tomek nasz,
Już dawno temu, już od dziecka,
Od samych pierwszych mannych kasz.
A może kiedyś spadał z kuli
Nasz biedny chory wujek Tom?
On się ogłosił polskim królem!
Fortecą nazwał własny dom!"
Na samym końcu swego dzieła
Wypowiem jeszcze kilka słów:
I w tym, co Polska nie zginęła,
Są winni ci...
I ten i ów.