kurz wielu zdań posypał skronie
mając jak żywioł lodowe dłonie
nie zmogłem schodów choć serce płonie.
Wszedłem w głąb siebie
ogni tak wiele
niby sto zniczy
kto tła wyliczy..
Przykryła smutki niebieskawa łza ma
malując mapy wojaży piekła
czasem skrywałem senności piękno
już nie wiedziałem czy jest mi pewna.
Pełen podziwu zastygłem w miejscu
przybiłem siebie pisząc te wersy
ludzie w mej głowie szeptają słowa
zwalniają myśli królowej tęczy.
W bałagan złudzeń zabrnąłem pędem
w chwilach burzliwych nie zacznę płakać
po stronie drugiej znalazłem siebie
z kotła do kotła miałem tam skakać.
„W tygodniach przestojów najważniejsze jest odnaleźć siebie…
w piekle codzienności wspomnienia pociechą”