krzyż,przyjacielu.
Żeby mnie cisza rozpoznać mogła,
kiedy zamknę oczy.
Żebym nie czekał na darmo.
Mam popiół rozsypany
na poduszce.Ranek zastaje mnie nagiego
nad pustą kartką snu wyrwanego
spod powiek.
Zmierzch zapada na mnie
jak kochanek,który głód musi topić
w łonie dziwki,żeby zapamiętać ,
co to jest miłość.
Wiem co to znaczy,
przyjacielu-
krzyż na mym czole
nie zapłonie nadzieją.