mój wzrok od światła.<br />
Skurczone źrenice<br />
szaleńczo szukają ratunku.<br />
Szklana igła przebija<br />
skostniały pień mojego mózgu,<br />
a skóra kurczy się,<br />
błagając o litość.<br />
Coś ze mnie uchodzi,<br />
jakieś małe istoty,<br />
które mieszkały od lat<br />
w labiryncie kości.<br />
Głęboki wdech zanurza<br />
mnie w błękitnej<br />
otchłani szarości,<br />
by wtopić woń <br />
świeżego dnia<br />
w brudny muł.<br />
Zamykam oczy<br />
i błoga ciemność<br />
kołysze mnie i utula...<br />
Czuję jakiś dotyk,<br />
sunie po bolącym ciele...<br />
<br />
Budzę się o świcie.<br />
<br />
Znowu słyszę skowrokna.<br />
On zawsze mi szepcze - <br />
spokojnie, spokojnie... ciii...<br />
To był tylko sen.